niedziela, 10 października 2010

FIDEL CASTRO



Początek lat 80-tych w Polsce to erupcja nowej muzyki. W miastach takich jak Warszawa, Gdańsk, Toruń, Wrocław jak grzyby po deszczu zaczęli pojawiać się ludzie noszący dziwaczne ubrania, fryzury (jak z kosmosu), słuchający nieprzystającej do dotychczas znanych standardów muzyki. Gazety zaczęły wypisywać bzdury o "degenerującym wpływie zachodu", głupoty "o nowej zgniłej modzie" czy banjaluki o subkulturze alkoholików i narkomanów jaka pojawiła się za żelazną kurtyną.
W roku 1980 komunistyczna prasa nadal nie rozumiała, że jeśli pisze o czymkolwiek źle to doświadczony jej "prawdomównością" Polak odbiera to dokładnie na odwrót.  Tym oto sposobem wielu czujnych osobników wyłuskało informację o punk rocku, który szybko stał się ich muzyką i stylem życia na najbliższe lata.
Tymczasem w Zambrowie ludzie chodzili sznurkiem do "kombinatu" ( Zambrowskie Zakłady Przemysłu Bawełnianego ZZPB), pakowali ogórki w słoiki w przetwórni owoców i warzyw przy.ul. Magazynowej, pili wódkę w "Jubilatce" czy "Lotosie", próbowali nabyć kiełbase u "Kalatowej", wozili konno węgiel z pobliskiej stacji PKP (tak była takowa), grali w pokera w "Miłej" czy "Zambrowiance", czytali  "Gazetę Współczesną". Inaczej mówiąc - robili wszystko by nie dać się biedzie, żyjąc w miejscu, które nie wyglądało zbyt imponująco.


Plac Sikorskiego przełom 60/70 źródło: http://www.wspolczesna.pl/

 
Koński targ. Marzec 1981 r. źródło: http://www.wspolczesna.pl/


Maj 1979 r. Czyn społeczny na stadionie. źródło: http://www.wspolczesna.pl/

 Listopad 1981 r. Park przy Placu Sikorskiego. źródło: http://www.wspolczesna.pl/



Tkalnia ZZPB. Foto  Paweł Gilewski,
"Gazeta Współczesna", nr 89 (9065), 21 kwietnia 1980 r.







Fotografie  Zambrowa z połowy lat 80. Autor nieznany (proszony o kontakt) 

W okolicach roku 1982 w jednym z wydań wspomnianej gazety ukazała się notatka o zambrowskim zespole UMA CALENA pióra znanego dziennikarza Jacka Gruna*. Źródłem informacji o kapeli był żart miejscowego licealisty Norberta Janca, który za wiedzą kumpli chcąc wprowadzić nieco kolorytu w życie własne i otoczenia naściemniał ile wlezie w liście do redakcji o zajebistym bandzie z miasta.
W głowach kilku młodych osobników zaczynał się pozytywny ferment. Jednym ze źródeł tego zamieszania byli Janusz i Wojtek.   


"UMA CALENA (Janusz Leszczyński i Wojtek Chmielewski) to był amatorski, acz interesujący duet na gitarę, magnetofon Thompson, dwa głosy i kartony. Mieliśmy po 14-15 lat i chcieliśmy rozsadzić świat. Napisaliśmy do jedynej w regionie gazety z działem muzycznym dość prowokacyjny list o raczej wyimaginowanej grupie. Dziennikarz, o dziwo, na podstawie listu podjął temat i bardzo krytycznie opisał przypadek zambrowskiego zespołu UMA CALENA, który śpiewa idiotyzmy o nowojorskich Murzynach. Akcja należała do performerskich, a publikacja w gazecie na początku lat 80 - tych. była wyjątkowo "nobilitująca". (J.Leszczyński)

"Notatka w Gazecie Współczesnej (...) z naszej strony podpucha dość niewinna, ale ubaw w naszym środowisku był kilka tygodni" (W.Chmielewski)

Poszukując źródeł infekcji Zambrowa punk rockowym wirusem  oraz kierunku z jakiego dotarł do miasta można natrafić na ślad typowy dla wielu innych miasteczek w Polsce. Trop wskazuje na wybrzeże.  Również w tym przypadku poraz kolejny pojawia się jeden z dwóch  bohaterów: Wojtek. Pytany skąd w małym mieście na końcu świata takie dziwactwa - odpowiada:

" Inspiracją dla mnie był koncert DE PRESS i KRYZYSU w Sopocie w lipcu 1981. Potem jakoś się potoczyło. Duże zasługi miał Marek Wiernik** z audycjami we wtorki o 20.00  ("Cały ten rock" przyp. j.Ap....) Zaczął puszczać sporo punk rocka. Wcześniej siedzieliśmy w klimatach AC/DC, IRON MAIDEN, SAXON itp. Około roku 1981-82 zaczęliśmy słuchać THE CLASH, SEX PISTOLS, SHAM 69. Potem G.B.H., THE EXPLOITED, PUBLIC IMAGE LIMITED i dalej X MAL DEUTSCHLAND, JOY DIVISION, industrial, ale punk pozostał".(W.Chmielewski)

Ślady audycji, które wspomina Wojtek można prześledzić  tu : http://gembon.rockmetal.art.pl/ctr/ctr1.htm  przyp. j.Ap

Artystyczny performance pt. UMA CALENA najwyraźniej  dodał wiatru w żagle szalonym pomysłom ekipy. Wszystko wskazuje też na to, iż to właśnie on stał się impulsem do jeszcze bardziej przemyślanych działań.

"Zaczęło się od tworu UMA CALENEA - czyli: trzy akordy - darcie mordy (gitara, pudła - zamiast perkusji i nagrywanie na THOMPSONIE). Z perspektywy czasu był to niezły zespół z potencjałem na heppeninigi. Potem zaczął się bardziej cywilizowany okres czyli: FIDEL CASTRO" (W.Chmielewski)

W roku  1984 po UMA CALENA zostaje garść miłych wspomnień  - nastaje czas FIDELA.

"Początek to gdzieś ok. 1984 jeszcze z Tomkiem Gigolem na wokalu. Próby wszędzie, czyli tak naprawdę nigdzie (wiadomo, sprzętu nie było itp.) (...) " (W.Chmielewski)

"Połączyła nas chęć grania, hałasowania i czysto młodzieńczy bunt przeciwko otaczającej rzeczywistości, a punk rock był iskrą, która to wszystko wznieciła. Fidel Castro był konsekwencją muzycznych pasji mojej i Wojtka. Czarek miał super bębny i był jedynym znanym nam naprawdę dobrym perkusistą w mieście." (J. Leszczyński)


Fidelki: Czarek , Wojtek i Janusz. Z archiwum  J. Leszczyńskiego


Zalążki kapeli to rok 1984 - wtedy to swobodnym pląsem UMA przepoczwarza się w FIDLEA. W  ulotce będącej w zamyśle pomysłem na zina oraz czymś w rodzaju manifestu za oficjalne narodziny zespołu uznaje się jednak rok 1985. Czytamy w niej:

" Listopad no: 1 .  FIDEL CASTRO urodził się.
Późną wiosną a.d. 1985. Jak zawsze w podobnych przypadkach, trudności dały się we znaki, już na początku. Dzięki naszemu uodpornieniu na zabójcze zarazki przetrwaliśmy okres aklimatyzacji dość szczęśliwie. Straciliśmy tylko człowieka od sax, ale reszta pozostała przy zdrowiu. Udało nam się parę razy wystąpić co samo w sobie jest wybitnym ewenementem. I tak  żyjemy sobie wesoło i szczęśliwie. Nie bacząc na "pomoc" przeróżnych, "wybitnych", działaczy szeroko rozumianej kultury masowej...i powszechny spisek na życie Fidela Castro. Działamy nadal, nie pokonują nas zaraźliwe choroby ani brak miejsc na odbywanie prób. Wiemy, że nic rzępoleniem nie zmienimy - tym się nie załamujemy. W ekstazę wprawia nas fakt możliwości przekazania potencjalnej publiczności własnych sądów o tzw. rzeczywistości ( nie załamujcie się będzie lepiej). Obiecujemy, że do partyzantki nie przejdziemy - postaramy się być zawsze na pierwszej linii frontu. A jeżeli zabraknie nam sił to przyjdzie kolejna niewidzialna armia . . .

Przyszło nam działać w dobie powszechnej degradacji podstawowych wartości życia. Schizophrenische Verschiebung, plastikowy mur szczelnie izolujący nas od siebie nie pozwalają na prawdziwy kontakt. Wielkie góry odpadków zalegjące w mózgach przekształcone na obozy koncentracyjne tworzą barykady niezdolne do pokonania przez normalnego obywatela tego świata. Dlatego też nie próbujemy być dla potencjalnej młodzieży wyznacznią drogi postępowania. Chcemy tylko uświadomić wpływ niektórych czynników na zachowanie się istoty stworzonej na podobienstwo i obraz Pana Boga w sytuacjach prawdziwych i sprawdzonych. Coś spróbujemy zrobić - tak nam dopomóż Bóg.
A jeżeli zostaniesz zmuszony do podniesienia rąk i złożenia broni to pomyśl o zwolennikach kubańskiej rewolucji i oddtwórcach ludowych pieśni kraju nękanego nieustanną agresją (militarną i propagandową  z jednej i drugiej strony).
A TAK WOGÓLE TO JEDZ DUŻO CZCINOWEGO CUKRU I KUPUJ PRODUKTY MADE IN CUBA (jeśli takie istnieją)" z rękopisu FC



FIDEL CASTRO fragment orygianłu. Z archiwum W. Chmielewskiego.


Od momentu zetknięcia się z tym zespołem intrygowało mnie ciągle skąd wzięła się taka nazwa ?? Czyżby fascynacja kubańskim komunizmem ?? Moje wątpliwości zostały rozwiane dość sprawnie ...... tyle, że .... po 25 latach.

"Nazwa brzmiała dźwięcznie i to chyba tyle (mi podobała się flaga Kuby)" (W.Chmielewski)

"Mimo, że nazwa powstała dość przypadkowo, okazało się, że miała wpływ na późniejsze losy kapeli. W Rozgłośni Harcerskiej (w latach 80-tych pasmo programowe na antenie programu III Polskiego Radia. przyp. j.Ap) prezentowano nasze nagrania pod nazwą FIDEL K..... Siła rażenia nazwy znacznie osłabła." (J.Leszczyński)

Pytani o sceniczny debiut, udział w innych muzycznych projektach oraz kłopoty z ówczesną władzą  - chłopaki odpowiadają.

"Pierwszy oficjalny koncert FIDELA CASTRO odbył się 1 maja 1985 roku w Łomży na jakimś okolicznościowym przeglądzie. (przed FIDELEM przyp. j.Ap) ...był też potwór o nazwie DENAT, ale nie pamiętam czym się wsławił :) " (J.Leszczyński)

"Problemów z władzą nie pamiętam poza krótkim zatrzymaniem w Łomży po koncercie 9 maja" (W. Chmielewski)

"Próby FIDELA CASTRO mieliśmy w piwnicach, mieszkaniach, rozmaitych domach kultury. W sumie częściej graliśmy koncerty niż mieliśmy próby...Przed niektórymi koncertami trzeba było dostarczyć teksty do ocenzurowania. Na odśpiewanie nie dostawaliśmy zgody, ale mimo to robiliśmy swoje. Na szczęście nie ponieśliśmy z tego tytułu konsekwencji." (J.Leszczyński)



FIDEL CASTRO  1985 próba w MDKu 
Na pierwszym planie Janusz Leczyński, za nim Wojtek Chmielwski i Cezary "Czarówa" Wasilewski.
Z archiwum W.Chmielewskiego i J. Leszczyńskiego

Drąże dalej. Czy jako FIDEL CASTRO w jakikolwiek sposób utożsamialiście się z subkulturą punk ?

"Oczywiście ! Punk był naszą inspiracją i fundamentem naszych działań, choć muzycznie FIDEL CASTRO ewoluował w stronę new / cold wave i eksperymentów elektro - industrialnych" (J.Leszczyński)

"Na pewno w początkowym okresie. Później sama definicja z jej ograniczeniami mentalnymi i muzycznymi i wielu tzw. wyznawców spowodowały lekkie odejście od tej formy w kierunku bardziej wolnych obszarów (elementy cold wave, industrial, ale to już okres schyłkowy - np. konert  jako UZI POP z XENNĄ w Łomży czy jako MUSIKERS (trochę psychodelii, brudnego rocka - Birthday Party ?) " (W. Chmielewski)


 







FIDEL CASTRO próbuje w sali głównej MDKu przy Aleji Wojska 37 C.
Z archiwum W.Chmielewskiego i J. Leszczyńskiego

Wertując wspomnienia z tamtego okresu z różnych stron Polski, dostrzegam, że w wielu prowincjonalnych  mieścinach punkowcy ponad wszystko uwielbiali szokować. W tym celu noisili np. agrafki wbijane w twarz doprowadzając tym statecznych obywateli do ekstatycznych uniesień. A jak było w Zambrowie ? 

"Podobnie - w formie trochę lżejszej" (W.Chmielewski) 
"Tak, pasy z ćwiekami, skóry, glany, pieszczochy, farbowane moro nosiliśmy w połowie lat 80. i nie wszystkim to się podobało" (J. Leszczyński)  

W jaki sposób odbierała Was tzw. zdrowa część społeczeństwa ?

"Gitowcy próbowali nas ganiać (Koszary) poza tym raczej bez problemów" (W.Chmielewski)
"Przyzwyczaili się. Były drobne niesnaski (...), ale z czasem zanikły" (J.Leszczyński)

Punk rockowcy w wielu mastach zawsze tworzyli coś w rodzju "miejskiej załogi". Czasami środowisko to było monolityczne i mocno zintegrowane, czasem jednak widoczna była rywalizacja, podziały  i spore antagonizmy. Zambrów nie był odosobnioną wyspą  pytam więc i o to.

"Problemów raczej nie było. Nasza cześć uchodziła za taką bardziej "intelektualną", ale było OK. Wspominam miło." (W.Chmielewski)

"Powstało kilka punkowych ognisk w mieście. Nie odczuwałem jakichś szczególnych antagonizmów. Sporo czasu spędzałem wśród kumpli z koszarowej części miasta. Dobrym integratorem były wyjazdy na koncerty i festiwale. Wspólnie zwiedziliśmy kawał Polski i widzieliśmy występy wielu kapel" (J. Leszczyński)

Muzyka była  fundamentem cementującym wiele znajomości. Stanowiła punkt wyjścia do spotkań, rozmów, dywagacji, wszelkich mniej lub bardziej szalonych imprez, "baletów" i zdarzeń. To ona wyznaczała standardy. Zdobywanie nagrań nie było jednak sprawą prostą. Nie istniał internet, z którego można by ją kraść do woli jak dziś. Sklep muzyczny z prawdziwego zdarzenia w Zambrowie za sprawą "Brzostka" pojawił się na krótko dopiero gdzieś w okolicach roku 1993. Muzykę czerpało się z audycji radiowych oraz dzięki prywatnym znajomościom. Jeden miał to drugi miał tamto. Spotkanie jednego z drugim najczęściej skutkowało tym, że po spotkaniu obaj mieli już to samo. Ludzie dzielili się muzyką słuchając jej współnie. Miło wspominam wizyty u "Kuciapy" który miał jej zawsze ogrom. Bywałem u niego regularnie wraz z Karolem Jagiełko czy Bogdanem Sutkowskim. Leszek puszczał nam czady na swoim szpulowym magnetofonie przewijając co chwila zespół po zespole, utwór po utworze. Musicie wiedzieć, iż wykonując swój rytuał miał taką przypadłość, że nigdy nic nie leciało do końca. Potrafił tym doprowadzać nas do temperatury wrzenia graniczącej z szaleństwem :). Mimo to uwielbialiśmy naszego DJ'a.

A oto czego w owym czasie namiętnie słuchali młodzieńcy z FIDELA:

"Oczywiście zaczynaliśmy od pierwszej fali punka. SEX PISTOLS, SHAM 69, Później THE EXPLOITED, ONE WAY SYSTEM, DISORDER, ale coraz częściej interesowały nas formacje typu PUBLIC IMAGE LIMITED, JOY DIVISION, X MAL DEUTSCHLAND, SEX GANG CHILDREN, THE FALL, ALIEN SEX FIEND, THE SWANS czy EINSTRUZENDE NEUBAUTEN. Z polskich robił wrażenie DEZERTER, DZIECI KAPITANA KLOSSA, TZN XENNA, WC, TILT czy tzw. Scena Trójmiejska (APTEKA, BIELIZNA, BOOM WAKACJE W RZYMIE)." (J. Leszczyński)


Zambrów 18 -stka Wojtka. Na zdjęciu m.in. Olaf Deriglasoff***, Lidka, Sławek (DKK) no i  solenizant.
Z archiwum W. Chmielewskiego

W latach w jakich rozgrywa się ta historia, każdy meloman - odmieniec ubierał się specyficznie. Ubiór stanowił znak rozpoznawczy, swoisty kod dający nieznajomym sygnał. Widząc na ulicy gościa z nastroszonymi włosami, w prochowym płaszczu, skórze, galanach, w ufarbowanej domowym sposobem koszulce, ze znaczkiem zespołu w klapie - podświadomie myślało się "swój". W taki sposób zaczynały się przyjaźnie.

"O ile dobrze pamiętam pierwsi punkowcy w Zambrowie to "Kufel", "Zadyma", Jasiu Leszczyński zwany z rzadka "Łysym", Wojtek Chmielewski "Chmielu", Sławek Pogorzelski "Poko" (L.Alejnikow)

"Na początku lat 80. nie było mowy o żadnej załodze. Byliśmy pierwsi. Pierwotnie moim głównym źródłem pozyskiwania nagrań był Wojtek Chemielewski. Wojtek był moim sąsiadem z osiedla. Znałem go od dziecka. O tym, że na świecie istnieje punk rock dowiedziałęm się w momencie jak ogolony na łyso Wojtek trzepał dywan w marynarce ojca. Byłem zaintrygowany. To niby zwykłe zdarzenie wywróciło moje dotychczasowe życie do góry nogami" (L.Alejnikow)

Granie w zespole, słuchanie dziwacznej progresywnej muzyki, nonszalancki wygląd stawiało ludzi z tego kręgu po za nawiasem obowiązujących norm. Nie należeli do ZSMP (Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej) nie udzielali się w harcerstwie, partyjne dogmaty w najmniejszym stopniu nie potrafiły ich elektryzować. Tworzyli wąski, mentalono - kulturowy krąg osób żyjących "poza stadem". "Jak najbardziej" - potwierdza moją teorie Wojtek. "Tak byliśmy outsiderami. Przynajmniej za takich się uważaliśmy :)" - dodaje Janusz.

Idąc tym tropem można by przypuszczać, że skoro nie odpowiadał im aktualnie obowiązujący model polityczno - obyczajowy to z pewnością rękami i nogami wpisywali się w wiatr przemian intonowany przez ruchy takie jak KOR (Komitet Obrony Robotników - j.Ap) czy SOLIDARNOŚĆ ( takie czekoladki, które już dawno zjadły się same przyp. j.Ap). I znów mamy zaskok. 

"Stosunek do polityki był raczej olewający - niespecjalnie nas to interesowało " (W. Chmielewski); "Mówiąc krótko - mieliśmy to w DUPIE" (J. Leszczyński)  

Czarna biel


Ja chcę znaleźć się,
Chcę znaleźć się w tym świecie,
Odnaleźć własny numer,
W gigantycznej kartotece
Czarna biel
Pośród tysięcy nazw różnych ludzkich postaci,
Zebranych w wielkie koperty, różnych organizacji
Nie ma mnie! Czarna biel
Musisz jakoś siebie nazwać.

                                       FC

Tworząc swoisty świat w świecie podlegali jednak powszechnemu obowiązkowi szkolnemu z "zapałem" oddawali się więc edukacji:  Wojtek i Janusz w Liceum Ogólnokształcącym a Czarek w szkole stolarskiej. Po lekcjach grali próby, koncertowali.






FIDEL CASTRO live kino Kosmos 1985 r. Ze zbiorów J. Leszczyńskiego i W.Chmielewskiego

W roku 1985 niewielu zespołom z prowincji udawało się grywać poza swoim lokalnym  środowiskiem. Jakimś cudem jednak FIDEL CASTRO zespół z zapadłej mieściny gdzieś w Polsce B ni stąd ni zowąd pojawia się na wysoce prestiżowym festiwalu POZA KONTROLĄ w Warszawie. Nasi bohaterowie nie widzą w tym nic nadzwyczajnego "Wysłaliśmy zgłoszenie i nas zaprosili" (Fidel). Ja wiem jednak swoje:  że  aby wysłać takie zgłoszenie, trzeba było przede wszystkim wiedzieć, że taki festiwal wogóle istnieje. A niby skąd ? Plakaty ZSMP o tym nie informowały zaś tzw. domy kultury nie były zainteresowane by ich przedstawicielami na jakichkolwiek imprezach były zespoły pokroju FIDELA CASTRO. Niestety  do dziś ten rodzaj aktywności jest z namaszczeniem lekceważony w tego typu placówkach.
Ludzie tworzący FC od początku do końca wszystkiego musieli dokonywać sami. Bez menagerów, promocji, subwencji,  bez rządowego wsparcia i  bez reklamy. Do It Yourself ( Zrób To Sam przyp. j.Ap)- głosi niepisana, żelazna punk rockowa zasada. FIDEL CASTRO rozumiał  ją doskonale.
Na POZA KONTROLĄ  w klubie Remont zespół gra w dniu konkursowym jako pierwszy. Obok nich w tej imprezie wzięli udział m.in. KULT, IVO PARTIZAN, PANCERNE ROWERY, ID. Pytani o atmoserę tegoż festiwalu i odbiór odpowiadają:

"(odebrani byliśmy) bardzo dobrze. Koncert zaowocował fajnymi kontaktami  m.in. Tom Ryłko****, Tymański***** itp. Zresztą Tymon po 25 latach potrafi zaśpiewać "Schizoofrenię" :)" (W.Chmielewski)
"Nawiązaliśmy wiele kontaktów i generalnie owocnie spędziliśmy czas" (J. Leszczyński)

Schizofrenia

Schizofrenia jest ucieczką
od mądrości całodziennych,
od kołtuństwa i gry w ciemno
Schizofrenia jest ucieczką.

                                    FC

Sugerowana wcześniej aktywność, każdego  zespołu w tamtych "cudownych" czasach opierała się w głównej mierze na tzw. inwencji własnej. Trzeba było mieć niezły "orient" na  sprawy dziejące się wokoło, by odnaleźć się w tamtej rzeczywistości. W każde działanie należało włożyć sporo wysiłku by jakikolwiek efekt był widoczny.  Być może właśnie dlatego zespoły z tamtego okresu posiadają to niewypowiadalne COŚ, które przyciąga wielu z nas do dziś. W latach 80. podstawą wszelkich tego typu działań była korespondencja. W FIDELu rolę "agenta pocztowego" pełnił Wojtek.


  

Fragment korespondencji. Z archiwum Wojtka Chmielewskiego


"Koncertów mieliśmy około 10. Z każdym wiąże się jakaś historia, bo występy wywoływały wiele emocji. Jak się okazuje po latach, także wśród ówczesnych słuchaczy i fanów, których nierzadko poznałem po 20 latach od tamtych wydarzeń. Dalej pamiętali teksty kawałków i rozmaite okoliczności sprzed lat. Warto było działać.Szczególne zasługi przypadły w udziale Wojtkowi, za zorganizowanie w Zambrowie cyklu koncertów m.in. KULTU, DZIECI KAPITANA KLOSA, DAABU. Te występy zmieniły świadomość zambrowskich fanów nowej muzyki na zawsze " (J.Leszczyński)

"Nagranie to tylko z Warszawy, jedno z Łomży w wybitnie eksperymentalnym zestawieniu i repertuarem" (W.Chmielewski)

Nagranie z warszawskiego występu, o jakim mówi Wojtek krążyło po domach w formie kasetowej do roku 2011, kiedy to za zgodą  kapeli oficjalnie ujrzało światło dzienne nakładem KOSHARY BOOTLEG RECORDS. Dla wnikliwych dostępne jest tu i ówdzie.




Ostatnim publicznym występem ekipy związanej z FIDELEM był opisywany już na tym blogu koncert nad zalewem. "Zagraliśmy z nowym perkusitą (Krzysztof Słaby) jako THE MUSIKERS (...) i zamknęliśmy zespół." (J.Leszczyński).  
Złożyło się na to kilka prozaicznych okoliczności. "Koniec szkoły. Janusz do Warszawy, ja do Gdańska. Ciężko się było spotkać. Nie pamiętam czy oficjalnie rozwiązaliśmy band ?" (W. Chmielewski) "Życie (...) Czarek został w Zambrowie. Z czasem żar wygasł. " (J. Leszczyński)

Spytani o falę nostalgii za tamtymi czasami jaką można obecnie obserwować wśród  tzw. starszej młodzieży tj. pokolenia obecnych 40 - latków- odpowiadają.

"To jest miłe " (Janusz)
" Mi się podoba. Jest okazja by się spotkać, poza tym okazuje się, że gdzieś w Polsce są ludzie pamiętający tamte granie ( w tym FIDELA)" (Wojtek)



Kwidzyn:  rok 2010 - Wojtek i Janusz w 26 lat od debiutu odgrzebują wspomnienia.
Z archiwum j.Ap

I tak kończy się ta ballada.

W tym miejscu muszę przyznać, że odświerzenie tej historii dało mi bardzo, ale to bardzo dużo frajdy. Odnalezieni członkowie zespołu okazali się super facetami. W kontaktach z nimi poczułem niezwykle elektryzujący pozytywny fluid. W roku 2010 kiedy zmaterializował się mój pomysł Wojtek i Janusz nadal żywo interesują się muzyką wydawaną w fizycznie dotykalnych okładkach, utrzymują szerokie kontakty muzyczne, chodzą na koncerty, słuchają ogromnych ilości płyt.

Muzyka polecana przez Janusza
(kolejność przypadkowa)

1. MUSLIMGAUZE - wszystko
2. JOY DIVISION - Closer
3. WORLD DOMINATION ENTERPRISES - Let's Play Domination
4. MILES DAVIS - On the Corner
5. PUBLIC IMAGE LIMITED - Flowers of Romance / Album
6. COIL - Music to Play in the Dark 1 & 2
7. THE SMITHS - The Queen is Dead
8. KRZYSZTOF PENDERECKI - wszystko
9. DYMITR SZOSTAKOWICZ - wszystko
10. YOUNG GODS - Red Water

Muzyka rekomendowana przez Wojtka
(kolejność przypadkowa)

1. SEX PISTOLS - Never Mind the Bollocks
2. EINSTRUZENDE NEUBAUTEN - wszystko
3. YOUNG GODS -S/T
4. ALIEN SEX FIEND - Maximum Security
5. PUBLIC IMAGE LIMITED - Flowers Romance
6. WORLD DOMINATION ENTERPRISES - wszystko
7. X MAL DEUTSCHLAND - Tocsin
8. NINE INCH NAILS - wszystko
9. DEAD KENNEDYS - pierwszy LP
10. BURIAL - Untrue

Z trójki bohaterów tworzących FIDEL CASTRO jedynie Czarek przepadł jak kamień w wodę, ostatni ślad o nim niknie na polskim Pomorzu... Kto wie może dzięki tej opowieści odnajdzie się i on.




PS. Niektóre z pojawiających się postaci